Czasem mam ochotę usiąść i płakać. Sama przed sobą - patrząc w lustro i widząc, jaka jestem słaba i okropnie pusta w środku. Hartować się, bo parzcież z tego można wyjść.
Sama sobie dopiec i skrytykować się najmocniej.
Tak płakać i oglądać łzy, zmuszać się do patrzenia na siebie i utknąć w błędnym kole, aż do momentu oczyszczenia i zrozumienia, że to wszystko idzie pokonać, że tyle za mną i tak wiele przede mną. Zrozumieć jak bardzo świat się zmienił.
Jak ludzie przestali istnieć sami w sobie. Chcę tak płakać długie godziny aż wypłaczę wszystkie łzy i w końcu będę mogła wyjść do ludzi, w końcu będę mogła powiedzieć prawdę, że jestem słaba i nie daje sobie rady, że potrzebuje pomocy od Nich,.
Chce utknąć ze sobą sam na sam i zrozumieć do reszty, co wpłynęło na taki bieg wydarzeń?
Czy jestem fikcją literacką? Nie wiem. Możliwe, ale nie zdaje sobie z tego raczej sprawy. Żyję i wszystko, co przeżyłam jest prawdą - najprawdziwszą. Nie fikcją, nie opowieścią, nie książką. To fakt.
Film oparty na faktach, zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa.
Jestem prawdziwa. Jestem. Nie kłamię, nie muszę, bo, po co?
Jutro ostatni test i do domu.
Czuję nic.
wracaj szybciutko :*
OdpowiedzUsuń