wtorek, 19 sierpnia 2014

Perfect Storm

Zaniedbałam to miejsce. Więcej piszę w zeszycie niż online. To chyba z wielu egzystencjalnych powodów. Sama nie wiem jak to jest. Długopis jest chyba lepszym sprzymierzeńcem niż klawiatura. Daj Boże, żeby miało to swoje znaczenie w przyszłości.

Ważne żeby wyciągać wnioski. Bez wniosków nie ma nauki, a ciąg dalszy bez nauki to tylko spaprane życie pełne gówna. Podnosić się jak kupa gruzu i rozsypywać się raz jeszcze upadając. Co z tego, że ludzie są wspaniali i pełni nadziei? Co mi kurwa z fałszywych obietnic i słów, że w końcu może być dobrze?

Najsmutniejsze jest to, że patrzę wprost na swoje zdjęcie. Wprost na swój uśmiech, który sprzedałam Wam bez żadnego wysiłku. Ale jedyne, co widzę to cholerny smutek. Jak kurewsko przygnębiające może być jedno zbliżenie twarzy. Uniesione policzki i zmarszczone oczy, że niby to szczęście? Popatrz głębiej skurwysynu, a zobaczysz całe dno tej sprawy.

Nie ma gwiazdek w tęczówce, ani magicznego pyłu w źrenicy. Jest tylko ten cholerny smutek, który wypływa wraz z tym psychicznym uśmiechem.

Życie to kawałek gówna.

Są szanse, że większość z Was tam była, a nadzieja? Nadzieja jest niebezpieczna.