środa, 30 kwietnia 2014

6

Obudziłam się w nocy po raz kolejny zastanawiając się czy faktycznie zasnęłam chodź na chwilę. Roznosiło mnie od środka i miałam ochotę krzyczeć.
Aaaaaaaaaaaaaa!

Przekręciłam się znów na plecy. Na brzuch. Na prawy bok. Na lewy. Moje mięśnie umarły.
Przysnęłam koło szóstej. Błogo. Ale są ludzie, którzy mają dziką fazę puszczając mi strzałki przed ósmą z zastrzeżonego numeru. Świetna zabawa, kurwa!

Wstałam ledwo żywa. Pod prysznicem zwykle, rozkminiam sens życia. Tym razem jest inaczej.  Chyba mi się przysnęło.

Nakładając na ryj maskę zawsze włączam muzykę. Tak się jakoś potoczyło, że leciały same smuty. Pierwszy raz w życiu nakładając puder na twarz płakałam. Kreski pod oczyma rozmywały się jak smoła i tak naprawdę nic z makijażu nie zostało.

I dziś umarłam na chwilę, przestałam słuchać i wierzyć, że to może ma sens. Na szczęście są ludzie, którzy mi o tym przypominają. I może to prawda, żeby zostawić to wszystko i nie walczyć, może jakoś samo się rozpłynie. Może powinnam raz jeszcze zaryzykować wszystko i skoczyć ze szczytu w dół z nadzieją, że tym razem rozłożę skrzydła.

Mogłam sobie dziś pozwolić na pewien rodzaj przyjemności. Dziwny, bo raczej ludzie nie rozumieją mojej słabości do gabinetów dentystycznych. Mogłabym siedzieć tam cały dzień i wyjść z orgazmem na twarzy. To nie sado-maso… to tylko ja.

Chyba jestem z siebie dumna. Tak mi się wydaje. I wiecie, co? Chyba musicie się jeszcze ze mną pomęczyć.

Kochaj mnie…. Mimo wszystko.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz