I gdy ktoś mnie pyta dlaczego robię te wszystkie rzeczy - odpowiadam, że nie chcę przepuścić żadnej z tych chwil, choćby miała okazać się w skutkach bolesna. Chcę tego. Chcę spróbować wszystkiego, dotknąć i poczuć czym tak naprawdę jest życie.
Mimo wszystkich złych myśli, decyzji, mimo wylanych łez, bólu i lęku, tkwię w tym tylko dla nowych emocji, tkwię, bo jestem uzależniona od uczuć. Jestem narkomanem wspomnień.
Wypieram uczucia z głowy. Już nie kocham. Nie chcę kochać. Nie widzę uczuć. Są tylko doraźnie. Bez uczuć bym nie istniała. Więc garść z nich jeszcze prowadzę za rękę, ale to tylko tak na pokaz, żeby ludzie sobie nie pomyśleli jakiś bzdur.
Nie piszę w zeszycie. Za każdym razem gdy trzymam długopis w dłoni - nie potrafię wyskrobać nawet pustego 'dzień dobry polsko'. Jestem zmęczona, ale tylko trochę. Podpalam kartki z przeszłości. Stają się popiołem. Wstydzę się tego, co czułam. To obrzydliwość.
Boję się, że przyziemność ludzka sprowadza mnie do trzeźwości. Zabiera mi mój byt. Mnie.
Ludzie wciąż wybierają między złem i złem. Ludzie skazują siebie na podłe decyzje. Mówią, że nie ma innego wyjścia, że są ograniczeni. Pierdoleni masochiści.
Odkładam wszystko na plan dwudziesty trzeci. Pakuje słuchawki do plecaka i uciekam stąd. Mówiłam, że to szybko nadejdzie, że to już za chwilę.
Dziś jestem szczęśliwa. Dziś jestem pełna sprzeczności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz