poniedziałek, 29 grudnia 2014

Placebo.

Pogmatwało się wiele spraw. Wiele sytuacji jest niewyjaśnionych. Powtarzam sobie, że nie chcę znać prawdy, że dam radę bez wgłębiania się w to, ale to tylko głosy w głowie. Tak naprawdę mam już cały plan działania i wbrew przesłankom, jakie fundują nam denne hasła - działam. Pierwsze duże kroki zostały postawione. Potrzebuję przeżyć wewnętrznych, żeby zbudować siebie na nowo. Żeby powstać i mieć w sobie chęć do walki. Żeby podświadomość sama przejęła plan działania. Żeby ciało uaktywniło bunt przeciwko komórkom rakowym. Nie karmić się więcej placebo-złudzeniami, które niosą ze sobą tylko i wyłącznie koniec.

Próbuję nie bawić się w procenty, rokowania i durne statystyki z lekarskich teczek. Jestem indywidualną postacią i dusze mam silną, więc i wytrwała być może jestem. Być może jest moją niepewnością, bo pewna nigdy nie jestem niczego. Nie zastanawiam się jednak nad wyborem, bo i on jest prosty. Niemożliwe jest możliwym, aczkolwiek trzeba się bardziej postarać i spiąć dupę.

Zobaczcie ilu osobom się już udało.

Zobaczcie tylko jak może być cudownie.

Krew nie jest przecież straszna, a ofiary buntu będą zawsze. Coś nie wyjdzie na pewno, ale to kropla w morzu. Nasze morze będzie zbudowane z fali zwycięstwa. Co jedna mała kropla, zatem może zrobić?

Zapewniam, że droga jest zbyt prosta. Komplikujemy ją świadomie, żeby nie zanudzić się śmiertelnie. Bo kto szuka spokoju ten stworzony jest do umierania. Ten przegra w walce o życie. Bo przecież ciągle walczymy, bo przecież każdego dnia wygrywamy...

Dbajcie o innych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz