Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się – na próbę.
Podsumowując ostatni rok jestem pełna sprzeczności. Biję się sama ze sobą i zastanawiam się, czy to, co robię jest właściwe. Próbowałam wczoraj zasnąć spokojnie, ale myśli biegały mi po głowie, jak małe pijane minionki. Nie wiem czy w ogóle zasnęłam.
Otworzyłam oczy i miałam już 22 lata. Nie świadczy to o żadnej dojrzałości, ani dorosłości.
Przetrwałam kolejny rok i cieszę się, że znów tutaj jestem i po raz kolejny mogę się z Wami podzielić sobą.
Wymarzony urodzinowy śnieg leży na trawie. Może jest go malutko, ale malutkie zawsze cieszy.
I mimo wszystko, dziękuję swoim przyjaciołom, rodzinie i wszystkim znajomym, którzy przewinęli się przez te 22 lata, za to, że zbudowali mnie kawałek po kawałku, że ocierali łzy z moich policzków i słuchali tego co mówię. Że akceptowali moje wybory, które zawsze były zryte i ponadludzkie.
Dziękuję też za ostatni rok. Za ludzi, których poznałam i którzy zostali ze mną. Dziękuję lekarzom, Magdzie i dziękuję też sobie, że jeszcze nie zwariowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz