Chciałabym stworzyć coś, co pomoże ludziom w stanie nieważkości życia. Kiedy budzisz się w nocy i masz ochotę wyć, kopać w ścianę i drapać ręce. Kiedy wracasz do domu przez miasto i masz ochotę krzyczeć i kląć wszystko, co się rusza. Gdy wszystko w środku panikuje na raz i aż przydusza Cię do ziemi. Połykasz swoje łzy i myślisz, że nie dasz już sobie rady. Że wszystko chuj strzelił i przyszłość jest zbyt niepewna i przerażająca, więc masz ochotę zasnąć i nie budzić się nigdy więcej.
Totalnie rozkurwiam klawiaturę i znów do cholery nie wiem, co się ze mną dzieje.
Przestawiłam łóżko pod okno, żeby móc znów wypatrywać anioły. Muszę z nimi p0orozmawiać, bo lecą w chuja. Tak dosłownie lecą rozbijając się o jajka. Trampolina kurwa z fiuta z anielskim deszczem na koniec.
Krzyczałam tym razem, żeby ktoś mnie uratował. Leżałam na łóżku patrząc w sufit i wyłam cała w środku. Noc jest podła.
Wydaje mi się, że nie dam już rady.
To się składa z wielu rzeczy i nie myślcie, że to choroba całkowicie mnie rozpieprza od środka. Nie. Ona jest raczej w tle i trochę tam burzy to i owo, ale właściwie z nią czy bez niej? Tak to widzę, tak pojmuje, nie jest to nic nadzwyczajnie specjalnego. Tu się nie ma, co obawiać. Ludzie przecież codziennie stają przed gorszymi dylematami niż ja i jakoś egzystują.
Jeszcze nie straciłam nic materialnego, nic nie zyskałam - ale czy to nie o to chodzi? Żeby jak tracić to tylko emocjonalnie, a jak zyskiwać to duchowo?
Otwieram jakąś książkę i nie mogę się skupić na tych cholernych zdaniach. Wszystko jest pisane jakimś alfabetem z dupy wziętym i tak bardzo nieistotnym w tym świecie, że żal w ogóle zaczynać, a co dopiero kończyć. Książki tracą na wartości, bo i wszystko o bzykaniu i fetyszach w pokoju zabaw. Porno na papierze, ale już redtube to nie wypada, a to przecież jedno i to samo.
Może ze mnie nijaka artystka i poetka za 2 złote, ale przecież nie zmuszam Cię do bycia tu i obcowania z moją krytyką, która bierze się z hormonowej wixy.
Zabiłam dziś pająka. Jak będzie padać to przeze mnie. Sory gregory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz