sobota, 3 października 2015

Utopia.

Mówię, ale bardzo cicho, ażeby przypadkiem zmory nie usłyszały. Są wszędzie. Wiszą mi nad głową i czekają na przejaw słabości. Kurwy. Przecież dobrze już wiedzą czego boję się najbardziej. Wiedzą, że nie jestem zbyt przerażona, ale czują również, że coś odznacza się w tej grze na czarno.




Ukryłam się, ale jestem bardziej obnażona niż zwykle. Bardziej niż kiedykolwiek widać moje oczy. Myślę sobie, że to jakiś żart, ale przecież nikt się nie śmieje.



Uczucia. Jest ich mnóstwo. Pocałunki, przytulanki, miłość, krzyki, rozczarowania. Patrzę na to i dostaje napadu nerwicy. Odejmuje mi nogi. Znów nie mogę dojść do łóżka. Znów trzęsę się jak przy napadzie padaczkowym.


Patrzę. Obraz coraz bardziej się zamazuje. Ślepota dwubiegunowa. Nie poznaję ludzi. Kim jesteście?


Warszawa. Omijam ją zwyczajnie. Zatrzymuje się na kilka godzin, żeby coś przekąsić.



Ciąża. Tu chyba nie chodzi o sam okres przebycia jej. Tu chodzi o wszystkie zrobione testy, obawy i myśli psychotyczne. To takie wspaniałe. Przerażające są te masowe produkcje.


Utopia. Ona nie istnieje.

https://www.youtube.com/watch?v=XWQALPzCoxk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz