piątek, 21 listopada 2014

Śpij.

Obudziłam się po kolejnym koszmarze. Kolejna powódź zalała wszystko co materialne. Wlewała się do mieszkania przez okna i dudniła spływając po klatkowych schodach. Jestem gotowa, żeby płynąć, żeby wskoczyć do tej posranej głębi i nie dać się utopić. Jestem gotowa... ale tylko przez małą chwilę. Przez chwilę czuję siłę do walki, podnoszę się, idę... rozpieprzam całą marność tego świata. Nagle siadam. Nie mam siły, nie daję rady, poddaję się i tonę. Woda wpływa do mojego gardła i niesamowicie boleśnie zabija mnie. Dusi każdą część ciała.

Serce wypływa mi z ust. Łapie je między dłonie i przysiadam gdzieś na najbliższej wolnej od wody przestrzeni. Każą mi je połknąć, ale ono krwawi. Krew spływa mi po nadgarstkach. Serce pęka. Nie mam serca.

Budzę się. Przeklinam wszystko co w koło. Pierdolone instytucje ubezpieczeniowe, które grzebią mnie żywcem.

Za oknem śnieg. Zmarznięty deszcz. Jak co roku. Jak w moje urodziny, tylko, że ciut wcześniej.

Nie płaczę. Nie potrafię, nie umiem, chcę. Nic mnie nie wzrusza.

Jestem gotowa, pogodziłam się z faktem, że umieram. Uśmiecham się.

A Wy? Jesteście gotowi?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz